Sunday, June 18, 2017

Niedzielne słuchanie - 8 minut 37 sekund

Dzisiaj zamiast czytania, słuchanie.
8 minut 37 sekund? Chyba bardzo rzadko kazanie jest takie krótkie, ale to nie będzie kazanie.
To tytuł utworu muzycznego skomponowanego przez Krzysztofa Pendereckiego w 1960 roku.

Tytuł utworu nie jest nowatorski. 8 lat wcześniej John Cage "skomponował" utwór pod tytułem 4'33'' (4 minuty 33 sekundy). Słowo skomponował napisałem w cudzysłowie gdyż utwór ten to absolutna cisza.
Jest to więc muzyczna wersja bajki Nowe szaty króla. Jednak jak dotąd nikt nie zawołał w trakcie wykonywania utworu - król jest nagi!
Być może działa maksyma Jerzego Waldorfa - muzyka łagodzi obyczaje.

John Cage nie jest jednak hochsztaplerem, jego rozważania na temat muzyki są ciekawe i poważne, patrz TUTAJ, ale miało być o Pendereckim.

Krzysztof Penderecki darzył Johna Cage dużym uznaniem i chyba zgadzał się z jego wypowiedzią: muzyka jest bezcelową zabawą, afirmacją życia. Nie jest usiłowaniem wprowadzenia porządku w chaosie czy naprawy dzieła stworzenia. Jest po prostu sposobem przebudzenia się na życie, którym żyjemy.

W praktyce oznaczało to eksperymenty muzyczne, między innymi sonoryzm - wymyślony przez polskich kompozytorów kierunek muzyczny, w którym istotą jest dżwięk. Nie ma rytmu, melodii, tylko dżwięk, jak kolorowe plamy na abstrakcyjnym obrazie. Więcej na ten temat tutaj - KLIK.

Właśnie takim eksperymentem miał być utwór 8'37''. Krzysztof Penderecki komponował go w laboratorium, na sprzęcie elektronicznym. Na szczęście w tamtych czasach działalność twórcza nie była zbyt ograniczana limitami finansowymi w związku z czym Penderecki miał możliwość wysłuchania swojego utworu w wykonaniu orkiestry symfonicznej - 52 instrumenty smyczkowe.
Wysłuchał i był wstrząśnięty. Zmienił tytuł utworu na Tren pamięci ofiar Hiroszimy.
Posłuchajmy - KLIK.

Moja niedzielna refleksja:
Doświadczenie Pendereckiego wydało mi się bardzo znamienne. Pomyślałem, że może właśnie tak samo dzieje się we wszechświecie.
Bóg robi eksperymenty w swoim niebiańskim laboratorium a na Ziemi orkiestra licząca ponad 7 miliardów artystów wykonuje ten utwór.
Efekt jest rzeczywiście wstrząsający.

Wróćmy lepiej do K. Pendereckiego. Tren pamięci ofiar Hiroszimy został po raz pierwszy wykonany w 1960 roku i zapoczątkował błyskotliwą karierę kompozytora.
Ja wysłuchałem tego utworu w roku 1962. Było to moje pierwsze spotkanie z muzyka awangardową i z jednej strony było szokiem - czy to jest muzyka? Z drugiej jednak strony dotykało to znanych mi strun - alarm przeciwbombowy, tupot stóp ludzi zdążajacych do schronu, daleki odgłos zbliżającego się samolotu. Pamiętałem jak przez mglę noce spędzone w schronie, Pamiętałem wyraźnie opowieści mojej matki o bombardowaniach.

Następnym utworem Krzysztofa Pendereckiego, jaki usłyszałem, była Polymorphia - KLIK - wikipedia nie zawiera polskiej wersji tej strony.
To był festiwal Warszawska Jesień 1963. Frontalne spotkanie z muzyką awangardową. Zaskoczenie i zawód - muzyka nie wzbudzała żadnych emocji, nudziła mnie. Również Polymorphia - końcowy czysty akord C-dur był miłym zaskoczeniem, ale równocześnie przypieczętowniem mojego rozczarowania.

Jednak nie na darmo Australia nazywana jest krajem drugiej szansy. Ponad miesiąc temu dostał taką szansę i Penderecki i Polymorphia.
Bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że już tydzień wcześniej wszystkie bilety zostały wysprzedane.


Ja nie przegapiłem takiej okazji. Tren pamięci ofiar Hiroszimy brzmiał jak 55 lat temu, za to Polymorphia dużo lepiej. Wyraźnie słyszałem w niej nawiązania do poprzedniego utworu.

Już po koncercie, w programie, znalazłem szokującą informację. Polymorphia jest wynikiem współpracy kompozytora z dyrektorem szpitala psychaitrycznego. Grupa pacjentów zgodziła się poddać eksperymentowi - słuchali Trenu a na encelografie rejestrowano reakcję ich mózgów. K. Penderecki wykorzystał zapisy encelografu przy kompozycji utworu.

To bardzo przypomina mój obecny stan - w głowie szumią odgłosy z dawnych lat a to co robię i myślę, to już tylko fale przeszłosci.

P.S. Ciekawostka techniczna. Wspomniałem, że w muzyce sonorycznej nie ma rytmu, melodii. Zapis muzyczny przypomina techniczne wykresy.
Bardzo polecam obejrzenie animacji Trenu - KLIK. Mnie skojarzyła się ona nie z bombą atomowa, ale z atakiem wirusów.
Zwróciłem uwagę, że dyrygent nie korzystał z tradycyjnej, papierowej partytury. Zamiast niej miał na pulpicie ipad albo coś w tym rodzaju. Może partytura była animowana?

4 comments:

  1. Ciekawie piszesz, Leszku. Przypomniales mi Cage'a na ktorego koncert w Filharmonii zaprowadzil mnie ktos wiele lat temu. Pomyslalam sobie ze to moze to byles Ty, ale w koncu przypomnialam sobie sytuacje i osobe ktorej zawdzieczam to niezapomniane wrazenie. Nie zeby mi sie to podobalo, bo nie, ale zrobilo na mnie wrazenie ktore czesciowo pamietam do dzis. A to juz jest cos. Byl to koncert na cos czego nie pamietam i maszyne do pisania. Na scenie siedzial ktos okrecony w papier toaletowy i ktos inny ten papier przez dluzszy czas zdejmowal z ofiary artyzmu. Kakofoniczne dzwieki towarzyszyly temu wszystkiemu a ja siedzialam i mialam za zle. Do dzisiaj nie moge sie do tego typu muzyki przekonac, chociaz jak pomysle o wydarzeniach takich jak Hiroshima to moze jednak wyrazanie uczuc zwiazanych w kakofoniczny sposob jest odpowiednie. Ja jednak jestem za Bachem.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jeśli chodzi o zmianę tytułu utworu z 8'37" na Tren pamięci ofiar Hiroszimy, to nie mogę się oprzeć myśli, że była to najlepsza decycja komercjalna w historii muzyki.
      Osobiście nie lubię tytułów utworów, które nadają kierunek emocjom słuchacza.
      Jestem dość podejrzliwy gdy chodzi o pomysły awangardy artystycznej. Upodobniły się do mediów - po pierwsze zaszokować.
      Jednak gdybym zrobił listę utworów, których najchętniej słucham, to chyba dominowałyby na niej utwory napisane w XX wieku.
      A muzyka baroku, przede wszystkim Bach, jest dobra na wszystko.

      Delete
  2. Znam te utwory, ale Penderecki pisał tez muzykę, powiedziałabym, bardziej tradycyjna, np. chóralną i ta podoba mi się bardzo. "Tren" jest przejmujący zawsze. Na potrzeby sonoryzmu i w ogóle nowoczesnej formy muzyki kompozytorzy stosują inny zapis niż nutowy, Penderecki też. A tablety na pulpitach dyrygenckich zdarzają się coraz częściej, tam są wyświetlane partytury nawet całkiem tradycyjnie zapisane, chodzi o to, że nie nosi się wersji papierowej :-)

    archato

    ReplyDelete
    Replies
    1. Penderecki jest bardzo płodnym i wszechstronnym kompozytorem i próbował z powodzeniem wszelkich form muzycznych. Jednak jest zdecydowanie kompozytorem nowoczesnym. Nie sądzę, żeby coś podobnego do którejkolwiek z jego kompozycji mogło być napisane przed 1950 rokiem.

      Delete