Friday, May 10, 2024

Czuj się dobrze

Stacja radiowa ABC Classic znowu organizuje tradycyjny plebiscyt Classic 100 - tym razem - 100 utworów... podczas słuchania których czujesz się dobrze.


Wyznam, że gdy o tym usłyszałem... zrobiło mi się odwrotnie.
Na dodatek imprezę ogłoszono 7 maja - 200 rocznica pierwszego wykonania IX Symfonii Beethovena (7/5/1824) i prowadzący program wspomniał kilkakrotnie, że to jest chyba dobry kandydat do zwycięstwa.
W tym miejscu drugie wyznanie - bardzo nie lubię tej symfonii :(((
Powody...
To jest choral symphony - symfonia chóralna - dla mnie to dziwoląg.
Żeby ona jeszcze była tylko chóralna, ale nie jest. Na estradę wchodzi także czwórka solistów, zajmują honorowe miejsca i siedzą bezczynnie ponad 40 minut udając, że uważnie czytają partyturę.
Wreszcie nadchodzi kulminacyjna IV część, soliści wstają a chór rytmicznie wyśpiewuje swoją/naszą radość. Niestety przypomina mi to marsze z licznych dyktatorskich uroczystości.

Trzecia sprawa to przedziwny format głosowania.
Lista kandydatów podzielona jest na 7 grup:
- orkiestra,
- smyczki,
- głos,
- klawiatura,
- instrumenty dęte,
- balet,
- słyszane na ekranie.
W rezultacie wiele utworów powtarza się kilka razy - Koncerty brandenburskie J.S. Bacha = orkiestra + instrumenty dęte, takich przypadków są tuziny.

Słyszane na ekranie - to ciekawa sprawa... to znaczy jest w tym sens - słuchając jakiegoś utworu w radio możemy czuć się obojętnie, ale gdy zobaczymy go na ekranie samopoczucie może się znacznie polepszyć (albo pogorszyć :((( ).

Chwileczkę... Google samo z siebie stara się polepszyć mój nastrój podtykając linki do youtube takie jak 3 Hottest Pianists - KLIK.
Dziwne, że w plebiscycie nie znalazłem takiej kategorii.

Jednak dokonałem wyboru,  powtórzyłem się, zagłosowałem na 8 Symfonię L. Beethovena, tak samo jak 4 lata temu - KLIK.

Nawet to nie było proste, akurat tego utworu nie było na liście. Na szczęście była możliwość dopisania go. Ciekawe czy ktoś prócz mnie odda na ten utwór głos.

P.S. Już po opublikowaniu tego wpisu wyszedłem na spacer, nie słyszałem, nie widziałem żadnej muzyki tylko TO....


I czułem się bardzo dobrze :)


Tuesday, May 7, 2024

Życie w 3G

 Mój znajomy z kościoła zadeklarował, że jego obecna dewiza życiowa to 3G - God, Girls and Golf.
Moja styczność z golfem jest minimalna, o dziewczynach w ogóle nie ma co gadać - przerobiłem tę dewizę na God, Gadanie i Gapienie się.

Dzisiaj jednak spróbowałem poGapić się na Golf.

Piękne pole golfowe mamy w parku 1 kilometr od domu.
Ostatnio mamy piękne, słoneczne dni. Parę razy w tygodniu, jadąc rano na pobliski bazar, mijam to pole i podziwiam piękną trawę, cudownie pofalowane wzgórza, wszystko jeszcze za lekką zasłoną mgły podświetloną wstającym słońcem.
Niestety nie udokumentuję tego zdjęciami gdyż na tej trasie nie mam gdzie zaparkować samochodu.

Spróbowałem więc po południu.
Podjechałem do parku, przywitał mnie samochód, z którego ktoś mnie obserwował...


Pomyślałem, że te ludki dopilnują również mojego samochodu i wyruszyłem na spacer.
Pole golfowe tuż za płotem. Niestety pole idzie w dół a więc trudno znaleźć dobre ujęcie a więc jest co jest...


---


---


Teren do spacerów jest ograniczony,  wstęp na pole mają zasadniczo tylko gracze więc przeniosłem się do parku.

Buch! 
Coś walnęło mnie mocno w ramię.
Piłeczka golfowa?!?
Skąd tutaj.
Poszukałem na trawie...


Szyszka z drzewa pod którym przechodziłem...

Wyznam, że poczułem wzruszenie.
Wydało mi się, że NATURA dała mi przyjacielskiego kuksańca - jestem koło ciebie :)

Friday, May 3, 2024

Majówka

Zacznijmy od początku - pod koniec kwietnia dostaliśmy wiadomość, że nasza wnuczka zebrała w okolicy farmy dwa kubełki rydzy.
A ja dotąd nie sprawdziłem stanu zagrzybienia w niewielkim parku w naszej okolicy - czym prędzej to nadrobiłem - JEST!


Cofnąłem się pamięcią do dawnych lat - na tym blogu znalazłem relację z połowy marca 2020 roku, wtedy było tu TAK.
Od tego czasu grzybów wyraźnie ubyło i to nie jest tylko kwestia późnej pory, ale również działań obsługi parku, która uważa wszelkie grzyby za bardzo niebezpieczne.

Z drugiej strony, ta sama obsługa doprowadziła miejscowe jeziorko do takiego stanu...


I nawet krasnoludki nic nie pomogły.


Dzisiaj, 3 maja - poranne zakupy - przejście koło bazaru warzywno-owocowego udekorowała natura.

W Australii ta data nie ma oczywiście żadnego znaczenia, ale Federacja organizacji polonijnych urządza co roku elegancki bal.   
Kiedyś uczęszczaliśmy na te bale regularnie, w ostatnich latach przekazaliśmy pałeczkę naszemu synowi i synowej.
Regułą balu jest wykład jakiegoś australijskiego historyka na temat Konstytucji 3 Maja, krótki koncert chopinowski w wykonaniu renomowanego pianisty i oczywiście polonez z udziałem wszystkich gości.

A co się stało z 1 Maja?
 JEST....


10-ramienna gwiazda? 
Nie wiem czy ma jakieś znaczenie.
Zaciśnięta pięść...
O co też mamy teraz walczyć?
Informacja o 1-majowym zgromadzeniu wymienia: prawa Palestyny, wolność dla Juliana Assange, prawa związków zawodowych, AUKUS - porozumienie Australii z USA i Wielką Brytanią w sprawie budowy łodzi atomowych z nuklearnym napędem i walkę z imperializmem (?) - więcej TUTAJ.

Wrócę do zaciśniętej pięści -
Od dłuższego czasu podnoszą się masowe głosy o potrzebie walki z domową przemocą - jakoś właśnie to kojarzy mi się z zaciśniętą pięścią, szczególnie taką jak na tym obrazku - zdecydowanie męską.

Friday, April 26, 2024

Frankenstein a sprawa polska

 Wczoraj, 25 kwietnia, w Australii obchodzono ANZAC Day - uczczenie rocznicy udziału wojsk australijskich i nowozelandzkich w bitwie po Gallipoli (Turcja) podczas I Wojny Światowej.
O tych obchodach pisałem na tym blogu kilka razy więc dzisiaj już nic nie dodam.

Był to dzień wolny od pracy i nauki więc wpadł do nas na obiad syn z trójką wnucząt.
Nasz młodszy wnuk Ambroży będzie występował w szkolnych przedstawieniu Frankenstein więc zbadałem nieco ten temat.

Po pierwsze zaskoczyło mnie nieco, że przedstawienie o tak podejrzanej tematyce - KLIK - wybrała katolicka szkoła średnia.

Po drugie - Frankenstein - główny bohater powieści angielskiej autorki Mary Shelley. 
Inspiracją był alchemik J.K. Dippel mieszkający w miejscowości Frankenstein w Hesji.
Druga możliwa inspiracja to "afera grabarzy" z Frankenstein w województwie dolnośląskim, obecnie - Ząbkowice Śląskie.
Grabarze zostali oskarżeni o wydobywanie zwłok ludzkich w celu producji substancji trujących - KLIK.

Mary Shelley i towarzyszący jej angielscy poeci byli mocno zainteresowani galvanizmem - reakcją mięśni organizmów na prąd elektryczny. Tu aż się prosiło o fantazje na temat wykorzystania szczątków ludzkich.

Alchemia + elektryczność = sztuczna istota ludzka.

P.S. Wracam do początku - ANZAC Day + goście = deser -> łatwizna, kupiłem w sklepie ANZAC biscuits - KLIK.

Sunday, April 21, 2024

Kangur po francusku

En français? Kangourou, s'il te plaît.

Francuza jednak tutaj trudniej spotkać niż kangura, poszukałem więc we francuskiej restauracji...


Le Gaulois - 7 km od domu.

Do francuskiej restauracji jeść australijskiego kangura?
No a gdzie? A gdzie?

Najlepiej byłoby w lesie - w Australii żyje ponad 45 milionów kangurów, roczny ubój około 1.6 miliona, nie znalazłem ile umiera z naturalnych przyczyn ani ile zostaje zabitych potajemnie.

Kangurze mięso...
Po pierwsze jest podobno wyjątkowo zdrowe - kangury żyją na wolności i cały czas są w ruchu - odwrotnie niż woły, które spędzają całe życie na ograniczonym polu, są podkarmiane licho wie czym i często są transportowane na ubój w skandalicznych warunkach.
Po drugie - jak smakuje?
Moim zdaniem ma bardzo dobry smak, podobny do wołowiny, jedyna wada to jest trochę żylaste.
Po trzecie - czy jest łatwo dostępne?
Raczej średnio - niby jest w katalogach supermarketów, ale nie widzę go na półkach.
Podobnie u rzeźników. Gdy pracowałem w centrum Melbourne kupowałem je na centralnym bazarze - Victoria Market.
Również niezbyt często figuruje w menu restauracji, lepiej zdać się na Francuzów.

Ponad tydzień temu świętowaliśmy z żoną rodzinną okazję więc - En Avant!

Restauracyjkę LaGaulois znamy dobrze, raz odwiedziliśmy ją z moim kolegą ze szkoły podstawowej, który spędził prawie pół życia we Francji - przyznał, że to dobra francuska sztuka kuchenna.

Szef restauracji - Chińczyk - zadziwił nas swoją pamięcią, nie tylko że rozpoznał nas, ale jeszcze wspomniał, że kiedyś byliśmy tu z może 12-letnią wnuczką, której smakowały ślimaki - zgadza się, to musiało być minimum 8 lat temu.

Restauracja jest malutka - 8 stolików, nie zmieści się tu nawet 30 osób, w tym dniu klientów było 15, wszyscy... jakby tu powiedzieć żeby nikogo nie urazić - wszyscy rasy kaukaskiej i to raczej tacy co nie ubrudzą sobie rąk przy pracy.
Ceny - ODPOWIEDNIE.

Kangaroo A La Du Chef   smakował bardzo dobrze - był doprawiony mocnym sosem morelowym i czerwonym winem.

Z powyższego widać, że nie mam powołania do wypowiadania się o smakach i kulinarnym kunszcie, nadrobię to koncentrując się na żywych kangurach.

Tu kangury podejrzane razem z wnukiem w lesie, pół godziny jazdy od naszego domu - KLIK.

A tu u podnóża Góry Kościuszki - KLIK.

Czytałem rozważania dlaczego mięso kangura nie zyskuje większej popularności w spożyciu, odpowiedź jest prosta - interes hodowców bydła.

Pokrewna sprawa to kuchnia Aborygeńska.
Jesteśmy wciąż zasypywani informacjami o Aborygeńskiej kulturze, tradycji - a gdzie jedzenie?
Hmmm - często wędrowaliśmy w pobliżu najwyższej góry stanu Wiktoria - Mt Bogong. Słynie on z jesiennego wysypu bardzo odżywczych ciem - Bogong Moth - KLIK.
Ten jesienny wysyp to nie żarty, kilka razy tak zasypał stolicę Australii - Canberrę - że były ograniczenia lotów i transportu drogowego.
W dawnych czasach Aborygeni wędrowali setki kilometrów żeby się podpaść przed zimą.

Inny Aborygeński przysmak to wichetty grub - KLIK. Mniam :)

Oczywiście Aborygeni powszechnie jedli mięso kangura, emu, krokodyla, pytona - typowe przyrządzenie polegało na opaleniu nad ogniem z sierści a potem wielogodzinne pieczenie w gorącym piachu lub popiele. Niestety ta technologia nie bardzo nadaje się do restauracji.

Na zakończenie zatem - Aborygeni naśladujący kangury w tańcu - KLIK.

P.S. Dla osób o mocnych nerwach - scena amatorskiego polowania na kangury w filmie Wake in Fright (Budzić się ze strachu) - KLIK.
Cały film dostępny TUTAJ.

Thursday, April 18, 2024

A tymczasem

 Słuchanie tej szklanej muzyki oderwało mnie jakoś od rzeczywistości a tu - się dzieje.

WIELKA POLITYKA ...
Z dziennika TV POLSAT News dowiedziałem się, że prezydent Duda odwiedza USA i spotka się z byłym prezydentem Trumpem.
Polskie media potraktowały tę informację jak dla mnie zbyt lekko - ot tam, że to może być obraza dla Bidena, że to nie całkiem po linii EU itp.
Według mnie to może być spotkanie, które zatrzęsie losami świata - przecież D. Trump odpowiada właśnie przed sądem w Nowym Jorku i grozi mu kara więzienia.
Dla mnie związek jest oczywisty - prezydent Duda pojechał UNIEWINNIĆ Donalda Trumpa!!!!!

Nie wiem czy po informacji tego kalibru powinienem jeszcze coś pisać, ale jestem tak podekscytowany, że ponudzę dla rozładowania emocji.

Po wtorkowym koncercie, idąc do samochodu wstąpiłem do pobliskiego Centrum Sztuki Współczesnej na wystawę sztuki Laure Provost - Oui move in you - to chyba znaczy - Poruszam się w tobie.
Informacja towarzysząca wystawie i bardzo liczne informacje na internecie uświadomiły mi, że mam do czynienia w wydarzeniem dużej rangi - KLIK.
Na dodatek moja wizyta została potraktowana wyjątkowo poważnie - byłem jedynym gościem, około 5 osób personelu Centrum patrzyło na mnie życzliwie a może nawet z empatią.

Oto wystawa...


Coś purusza się we mnie - ojejejej!
Znowu potrzebowałem czegoś żeby rozładować niepokój ducha.
Znalazłem, na sąsiedniej ulicy....

Sąsiad zaopatrzył się w drewno na zimę!

Długofalowe prognozy pogody są takie mętne jak ta muzyka na szkle, przypomniała mi się historia z życia jaką usłyszałem podczas pobytu w USA na maratonie narciarskim...

American Birkenbeiner w stanie Wisconsin - to była impreza - tu przed defiladą narodów...

A tu, po defiladzie, przyjacielska rozmowa z Indianinem z plemienia Ojibwa....

Żeby jakoś zagaić pochwaliłem pogodę - piękny śnieg - Indianin wyjaśnił całą sprawę...
Pod koniec lata Indianie z mojego plemienia (Ojibwa) zgłosili się do mnie z ostrzeżeniem - przez ostatnie 3 lata zalecałeś żeby gromadzić drewno na zimę a zimy były wyjątkowo łagodne. W tym roku uważaj bo już więcej się na to nie nabierzemy.
Zdenerwowałem się poważnie i odwiedziłem instytut meteorologii żeby dostać naukową opinię.
W instytucie pan powiedział mi, że ich prognozy są ostatnio bardzo zawodne, ale... tu ściszył głos - donoszą mi z terenu, że Indianie z plemienia Ojibwa od trzech lat robią zapasy drzewa, tak że radzę potraktować to poważnie.
Ja też traktuję więc poważnie działania sąsiada, jest to o tyle wygodne, że i tak nic nie muszę/mogę zrobić bo mamy ogrzewanie na elektryczność i gaz.

Tuesday, April 16, 2024

Mozart za szkłem

 Już połowa kwietnia a jeszcze nie donosiłem o koncercie z serii Mostly Mozart.
Policzyłem, okazuje się, że donosiłem o koncertach z tej serii już 9 razy - pora zaokrąglić licznik.

Tytuł dzisiejszego koncertu - Glass Harmonica.
Bardzo mnie to zaskoczyło, nie kojarzyłem Mozarta z tym instrumentem.
Prawdę mówiąc to niczego nie kojarzyłem z harmoniką szklaną - tak nazywa się ten instrument po polsku - KLIK.
To znaczy, coś mi tam chodziło po głowie, że to coś w rodzaju ksylofonu, brzmi tak jakoś mglisto i wodnisto - zdecydowanie nie mozartowski dźwięk.

Rzuciłem się więc na internet dowiedzieć się co mnie czeka.
Poczytałem i przeraziłem się...
Okazało się, że glass harmonica to najbardziej niebezpieczny instrument w historii muzyki.
Zarówno wykonawcy jak i słuchacze doświadczali ataków paniki, epilepsji, kobiety - poronień - w rezultacie, w połowie XIX wieku, w wielu krajach zakazano grać na nim publicznie - KLIK.

Wynalazcą instrumentu jest Beniamin Franklin - znam to nazwisko - wynalazca piorunochronu.
Poprzedni link wspomina, że wiele lat po jego śmierci, w jego domu, znaleziono zwłoki 10 osób.

Okazuje się, że ma dużo, dużo więcej na sumieniu, tu wspomnę tylko, że jest zaliczony do Siedmiu Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych, oprócz piorunochronu wynalazł również okulary dwuogniskowe i cewnik urologiczny, był pionierem elektrostatyki, oceanografii, elektroterapii - lista jest dużo dłuższa - KLIK.
Musiałem przerwać czytanie relacji o Franklinie bo nie zdążyłbym na koncert.

Czy w takim kontekście dam radę wysłuchać koncertu?
Jak sobie z tym poradził Mozart?
Muzyka mnie nie zawiodła - tu obiecywany utwór W.A. Mozarta - Adagio - KLIK.
Określenie - nie zawiodła - jest w tym przypadku przewrotne - na wstępie pisałem, że instrument brzmi mglisto-wodnisto i na to nawet Mozart nie pomoże.

Przed koncertem nurtowało mnie pytanie - skąd w Australii znalazła się glass harmonica?
Dlaczego nigdy nie słyszałem jej w akcji?

Rzut oka na estradę odpowiedział na to pytanie...


Oni zamierzają grać Mozarta na kieliszkach, szklankach i miskach wypełnionych wodą?
Nie tylko zamierzają, oni (cztery osoby) zagrali i to bardzo melodyjnie, pełnym głosem...




Prócz tego w programie koncertu były transkrypcje utworów Mozarta na różne zestawy ksylofonów, wibrafonów,  marimb i tym podobnych.
Z całym uznaniem dla kunsztu wykonawców stwierdzam, że lepiej się to ogląda niż słucha.

Mostly Mozart (głównie Mozart) oznacza, że będzie jeszcze ktoś inny.
Dzisiaj był to węgierski kompozytor György Ligeti. Znałem kilka jego utworów, podobały mi się.
Dzisiaj grali Chamber concerto przerobiony na ksylofony, wibrafony, marimby - nawet mimo tej przeróbki utwór robił spore wrażenie. 
Wykonanie zgodne z intencjami kompozytora - TUTAJ.
Po powrocie do domu zajrzałem do szafy...

Powyżej próbka posiadanych instrumentów.
Znaki sierpa i młota sugerują, że tego nie napełnia się wodą.
Pora poszukać współwykonawców i GRAMY!